poniedziałek, 3 sierpnia 2015

3. "Umieram z tęsknoty za pięcioma debilami, którzy nie umieją się żegnać!"

[Oczami Josephine, lotnisko w Salzburgu]


W końcu w moim mieście. Razem z kadrą rozdzieliliśmy się w Innsbrucku, bo tam w końcu mieszkają skoczkowie. Po całych zajściach jakie miały miejsce na konkursie mam ich już po dziurki w nosie. Wreszcie przez ponad 5 miesięcy nie będę ich widzieć. Zregeneruje się, odpocznę i odetchnę. Może w końcu znajdę czas by odnaleźć dawną siebie. Wiem, że na pewno muszę się spotkać z Amy, choćby nawet zaraz. Wychodzę z taksówki, która podwiozła mnie pod blok. Płacę miłemu mężczyźnie i wchodzę do mojego mieszkania. W końcu dom. I byłoby dobrze, gdyby nie mój grający telefon – Gregor. Czego on do cholery może chcieć?!

-Tak? – odebrałam.
-Cześć Josephine. Tęsknisz już za nami? – zapytał z nadzieją w głosie.

-Wiesz co, Greg? Nie myślałam, że jesteś taki głupi żeby zadzwonić do mnie i zapytać się czy już za wami tęsknie po trzech godzinach rozłąki. – zaśmiałam się i usłyszałam, że w słuchawce też słychać jakieś chichoty.

-Wszyscy cię słuchają więc uważaj na słowa. –zareagował tak samo jak ja. To dlatego ich tam słyszałam. – To co, tęsknisz?

-No oczywiście, że tak. Boże, umieram z tęsknoty za pięcioma debilami, którzy nie umieją się żegnać! – odparłam sarkastycznie.

-Och, dzięki za twój jakże niewyczuwalny sarkazm, kobieto. – odzywa się tym razem Stefan. 

Kobieto? Nie było lepszych ksywek?

-Dobra chłopaki muszę już kończyć. Schlieri, zadzwoń do mnie później, proszę. – ostatnie słowo powiedziałam jakby tylko do niego. Jakbym się bała… a może tak naprawdę jest?

-Nie ma sprawy. Uważaj na siebie Josephine. – pożegnał się z troską w głosie. Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i nagle przypomniał mi się Hayboeck. Ciągle miałam go przed oczami i nie mogłam go stamtąd wygonić. Po prysznicu udałam się w końcu do mojego łóżka i usnęłam.
                                                                        ***
Dzień ładnie zapowiadał. No własnie „zapowiadał”, bo popołudniu zaczęło lać. Dla mnie nie było w tym problemu. Mogłam sobie pooglądać telewizję, popatrzeć za okno, poczytać książkę, zadzwonić… albo wypełniać jakieś głupie papiery dla Kuttina. Tak wyglądał mój dzień, gdy nagle odezwał się telefon.
-Tak, słucham?

-Cześć, Jose.- to był on. Słyszałam w jego głosie skruchę. Zaraz, skąd on ma mój numer!?

-Cześć, Michi.- syknęłam. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, w dodatku przez telefon.

-Coś się stało?- wiedziałam, że teraz marszczy brwi w ten zabawny sposób, ale nie było mi do śmiechu.

-Nic takiego. Nie mam czasu, chcesz mi powiedzieć o czymś ważnym, czy mogę wracać do tej zasranej papierkowej roboty!?- teraz wybuchłam. Nie chciałam go słuchać.

Oj wybuchłaś, wybuchłaś. Nieźle. Nie wiedziałam, że jesteś taka dla mężczyzny swoich snów.

-Chciałem tylko z tobą porozmawiać, ale widzę, że jesteś zajęta.- przez chwilę się zawahał. – Cześć.- zasmucił się. Dało się to usłyszeć.

-Cześć.- rozłączyłam się i rzuciłam telefon na biurko. Oparłam się o oparcie krzesła i zasłoniłam dłońmi usta. Mało co nie doprowadziłam się do płaczu.

Laska, jesteś podobno twarda i żaden mężczyzna cię nie złamie.

Tylko, że to nie jest „jakiś” to jest „ten”…

                                                                            ***

[Oczami Michaela, mieszkanie w Innsbrucku]
Rozłączyła się… co mam teraz robić. Co się jej takiego stało, że tak się na mnie zdenerwowała? 

Pewnie dowiedziała się o zakładzie deklu…

To niemożliwe. Niemcy, by jej nie powiedzieli, nie są tacy. Chyba, że Gregor coś podsłuchał.

Albo sama usłyszała! Słuchasz mnie w ogóle? Może gdzieś głośno rozmawialiście, czy coś?


Sam nie wiem… Możliwe.

Mamy zwycięzcę niewyparzonego języka! Michael Hayboeck! Brawooo!

Zamknij się już. Jesteś idiotą…

Jestem tobą, więc ty się zamknij. Jeżeli chcesz żebym o niej nie gadał przestań o niej myśleć.

Tylko, że ja nie potrafię. Wpadłem po dziurki w nosie…

Michi się zakochał, nie wierzę…

Tak zakochałem się, ale miłość to cholernie podłe uczucie…


                                                                        ***

Dochodził wieczór, a ja nadal siedziałem na kanapie z drugą butelką wódki. Odłożyłem ją na drewniany stolik, który stał przede mną i schowałem twarz w dłonie. Co ona ze mną zrobiła? Nigdy nie zakochałem się tak poważnie jak teraz. Nie mogę nic zrobić, bo ona pojawia się w moich myślach. W dodatku jest jakaś niemiła. Może naprawdę usłyszała o tym zakładzie. Tylko jest jedno pytanie: Jak? Przecież trzymałem język za zębami. Byłem już nieźle wstawiony, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Ruszyłem do nich chwiejnym krokiem i przekręciłem zamek. Niewiele mogłem zobaczyć, ale wydawało mi się, że to Stefan.

-Stary, co ty ze sobą zrobiłeś?- tak to był on, chyba bardzo wkurzony. – Nie odbierasz telefonu, zamykasz się w domu i jeszcze pijesz. Co jest?- zaprowadził mnie do kanapy uprzednio zamykając za sobą drzwi.

-Zapytaj się jej. To wszystko przez nią. Ona doprowadziła mnie do takiego stanu. Stefan ja chcę o niej zapomnieć,- przez chwilę się zawahałem.- ale ją kocham.

-Masz rację. O miłości nie zapomnisz, nie uciekniesz od niej, ale- teraz to on przez chwilę się zastanawiał co powiedzieć- musisz z nią pogadać. Pojechać do niej. Nie możesz tego tak zostawić, nie teraz kiedy ją zraniłeś.- widziałem ból w jego oczach.

-Jak to?- zdziwiłem się.- Ale skąd ty wiesz,  że ją zraniłem?- byłem zdezorientowany. O co mu chodziło?

-Powiedziała nam o zakładzie. Była bliska płaczu, Michi. Ty naprawdę się jej podobasz, tylko wykorzystałeś ją i trudno będzie ci odzyskać jej zaufanie,- westchnął- ale musisz się starać. Musisz być silny, Michael.-zakończył swój monolog.

-A więc o to jej chodziło.- pomyślałem na głos, nie patrząc się na Krafta.

-O co?- jego zdziwienie sięgało zenitu.

-Zadzwoniłem dzisiaj do niej ale ona od razu zaczęła być nieprzyjemna. Przez cały dzień zastanawiałem się o co może jej chodzić i…-zatrzymałem się.

-… i teraz już wiesz.- dokończył za mnie Stefan. Przytaknąłem głową.- Dobra, stary. Nie możesz się załamywać. Pojutrze do niej pojedziesz, tylko musisz się ogarnąć. Pomożemy ci, ale musisz to powiedzieć Gregorowi, jest jej najlepszym przyjacielem. Może ci pomoże w tej sytuacji.

-Zwariowałeś!? Jeśli się dowie to mnie zabije!- zdenerwowałem się.

-Prędzej czy później i tak się od niej dowie. Przecież są nierozłączni. Albo do niej przyjedzie, albo zadzwoni. Josephine tak samo. Od tego nie uciekniesz Hayboeck. Wpadłeś w sidła.

Teraz kompletnie się załamałem. Przejechałem ręką po włosach i wypuściłem powietrze z ust.

-Idź do łazienki się umyć, bo śmierdzisz wódką.- na jego twarzy dało się zauważyć słaby uśmiech otuchy.- Potem spać.

-Stefan.- rzuciłem jeszcze.

-Tak?- wychylił się zza filaru.

-Dziękuję.- Podszedłem do niego i przytuliłem się.- Tyle dla mnie robisz. Zamiast siedzieć w domu i spać to przyjeżdżasz tutaj i mi pomagasz.

-Taka jest przyjaźń.

Oderwałem się od  niego i ruszyłem w kierunku łazienki. Po wyjściu spod prysznica poszedłem do łóżka i tam oddałem się w ramiona Morfeusza.

--------------------------------------------------------------------------------
Witam z powrotem! Nie wiem czy ktoś to w ogóle czyta, ale ok xD
Wczoraj wróciłam z LGP. To było cudowne. Ta atmosfera, wyniki i emocje. Niesamowite. Chcę juz tam wrócić. 

Mam pomysł żeby zacząć pisać nowe opowiadanie. W Wiśle zauroczyłam się Norwegami i dwoma z głównych bohaterów będą własnie oni. Co sądzicie? :)


Myślicie, że Michaelowi uda się odzyskać zaufanie Josephine?
Napiszcie swoje teorie w komentarzach! :)))))

Do następnego! :))


CZYTASZ?=KOMENTUJESZ

KAŻDY KOMENTARZ TO MOTYWACJA DO DALSZEJ PRACY! :)


piątek, 26 czerwca 2015

2. "Najlepszy moment Hayboeck..."

[oczami Josephine]
Nadszedł dzień odlotu. Spakowałam się i już chciałam usiąść na łóżko kiedy po moim pokoju rozległo się pukanie. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nich Gregora. Kazał mi zejść z nim, ponieważ trener chciał jeszcze o czymś ze mną porozmawiać. Na dole zauważyłam już wszystkich skoczków. Michael stał razem z Niemcami i zawzięcie o czymś dyskutowali. Blondyn nawet nie raczył obdarzyć mnie spojrzeniem. Andreas, który wchodził do hotelu od razu się do mnie uśmiechnął. Podeszłam do Kuttina i na wszelki wypadek się nie odzywałam, bo głowę miał schowaną za jakimiś papierami.
-Josephine. – zaczął. –Chcieliśmy bardzo ci podziękować za to, że przez cały sezon potrafiłaś jakoś ogarnąć te dzieci. Mam nadzieję, że zobaczymy się jeszcze na treningach do LGP. Lot przenieśliśmy na jutro, a teraz macie czas wolny więc skorzystaj. Wieczorem idziemy na kolację pożegnalną.-skończył z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Tak jest, trenerze. – zasalutowałam. Poszłam do swojego pokoju i zdziwiłam się, bo (o dziwo) żaden skoczek nie rozmawiał ze mną od rana. Zamknęłam drzwi od pokoju i usiadłam na łóżku. Nagle rozdzwonił się mój telefon – mama. Pogadałam z nią troszkę i poszłam wziąć prysznic. Kiedy skończyłam już poranną toaletę usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać nad moim życiem. Jak to się stało, że jestem tu i teraz razem z kadrą skoczków narciarskich? Jak to się stało, że do jednego czuję coś więcej? Czemu zawsze muszę się pakować w takie coś? Przecież EWIDENTNIE w regulaminie jest napisane, że skoczkowie, ani sztab szkoleniowy nie mogą wiązać się ze sobą… Głupie uczucie!!! Usłyszałam ciche pukanie do drzwi -  dziwne, bo jest już po konkursie i skoczkowie nie mają żadnych problemów jeśli chodzi o samopoczucie. Otworzyłam je niechętnie i kogo w nich zobaczyłam? Oczywiście, że obiekt moich westchnień. Najlepszy moment Hayboeck…
-Cześć. -  przywitał się.
-Wejdź. – odpowiedziałam beznamiętnie.
-Nie, ja tylko na chwilkę. Chciałem się spytać w moim i chłopaków imieniu, czy miło się z nami pracowało.
-W sumie to spisaliście się. Nie mieliście jakiś strasznych problemów, a na wszystkie znałam jakąś „receptę”. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-A może któryś ci się spodobał? – zapytał z cwanym uśmieszkiem.
-Nie. – odpowiedziałam niemalże od razu, z kamienna miną. Byłam na niego tak wkurzona. – W kadrze mam tylko przyjaciół, a nie chłopaków. Od razu każdy musi mi się podobać. Pfff… - Ja się na serio na niego zdenerwowałam. Wow!
-Dobra, dobra tylko już tak nie naskakuj na mnie. – jego wyraz twarzy przypominał jakby ktoś go zgniłym jabłkiem zbił. – Już idę. – powiedział, uśmiechnął się i zniknął.
Matko, Jose co ty najlepszego zrobiłaś? Najpierw się w nim zakochujesz, a potem mówisz, że żaden ci się nie podoba. KOBIETO - O G A R N I J SIĘ!!!
Po tym jakże ciekawym monologu w mojej głowie sprawdziłam godzinę na telefonie – 19:33. Zaczęłam wiec szukać jakichkolwiek ciuchów wyjściowych. Kiedy znalazłam ładną, biała sukienkę, która sięgała mi do kolan zaczęłam się ubierać.


[oczami Michaela]


Spokojnie Michi masz jeszcze dzień żeby wygrać zakład. Dzisiaj na kolacji będziesz ciągle przebywał z nią, a potem wiadomo… A już jutro o niej zapomnisz i 300 euro wpadnie do kieszonki.

Kończyłem już zawiązywać muchę. Wyszedłem z pokoju i zauważyłem Jose. Podszedłem do niej.
-Pięknie wyglądasz. – powiedziałem z zawadiackim uśmieszkiem.
-Ty też niczego sobie. – uśmiechnęła się. Jak ona niesamowicie się uśmiecha… - Idziemy już?
-Tak, tak. – ruszyłem za nią i po drodze w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Jak ona wyglądała w tej sukience to nie macie pojęcia!
Usiedliśmy na naszych miejscach i Kuttin zaczął gadać o tym, że bardzo dziękuję wszystkim bla, bla, bla… Ciągle patrzyłem się na Jose, była taka śliczna. Brązowe włosy opadały jej na ramiona, a jej oczy wydawały się być szczęśliwe.
-Czemu się tak na mnie patrzysz? – szepnęła nie odrywając wzroku od trenera.
-Nie mogę? – zapytałem cwaniacko.
-Nikt ci nie zabrania, tylko czemu na mnie? – teraz odwróciła się w moja stronę, a nasze spotkały się. Mówiłem już, że ona ma najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałem?
-Nie ma tu innej tak pięknej dziewczyny. – uśmiechnąłem się rozmarzony.
-Hayboeck! – nagle rozbrzmiał wrzask Hainza.- Nie gadać mi tu z Josephine! – zaśmiałem się pod nosem do dziewczyny i widziałem, że ona zrobiła to samo. Czułem się jak nastolatek, który przyszedł do domu późno i dostał opieprz od rodziców. Tak właśnie było przy niej.
Na kolacji jedliśmy, bawiliśmy się i śpiewaliśmy. W jakimś momencie przyszli nawet Niemcy i zabrali mi moją Jose. Straszne uczucie…


[Oczami Josephine]

Przyszli i oni. Jeden z moich ulubionych Teamów. Poprosili mnie na chwilę i pogadali. Wydawali się być ok. Andreasa już znałam więc to z nim najwięcej rozmawiałam. Po 15 minutach wróciłam do Michaela. Kiedy tylko się na niego spojrzałam od razu uśmiech wszedł mu na twarz.
-Już myślałem, że zostaniesz tam z nimi do rana.
-Spokojnie. – zaśmiałam się. – Chcieli tylko pogadać.
-No dobrze. Czy mogę w końcu poprosić panią to tańca? – zapytał, a ja stałam tam jak jakaś idiotka.
-Oczywiście. – odpowiedziałam ze szczerym uśmiechem.
Przetańczyliśmy chyba ¾  kolacji, a i tak świetnie się bawiliśmy. W końcu poszliśmy do swoich pokojów. Żegnałam się z blondynem chyba jakieś pół godziny. Czasem mnie wkurza, ale jest kochany. Rzuciłam się na łóżko. Schowałam sukienkę i buty do walizki i definitywnie ja zapięłam. Położyłam się spać w bieliźnie. Przykryłam się kołdrą aż pod brodę i dość szybko zasnęłam rozmyślając o moim blondasku.

Następnego dnia wstałam wypoczęta. Wzięłam szybciutki prysznic i ubrałam się w ciuchy, które przygotowałam sobie wczoraj rano. Sprawdziłam jeszcze czy na pewno wszystko wzięłam i wyszłam uprzednio zamykając drzwi. Na korytarzu zauważyłam Gregora, więc podbiegłam do niego z moimi tobołami i uśmiechnęłam się. W tym samym momencie wybuchliśmy śmiechem. Poszliśmy na dół i tam czekaliśmy na innych. Pogadaliśmy o sprawności skoczków i nim się obejrzeliśmy hol był pełen ludzi. Postanowiłam pójść jeszcze do łazienki i pognałam do mojego pokoju (dzięki Bogu, że jeszcze nie oddałam tego klucza). Usłyszałam jakieś rozmowy. Rozpoznałam głos Michaela, Andreasa, Wanka i Freunda.
-Czyli nie wygrałeś zakładu! Dawaj 300 euro za tą „trudna laskę” – zaśmiał się Wank bodajże.
-Właśnie Hayboeck. Nie zaliczyłeś jej więc to my wygraliśmy.
-Skąd mogłem wiedzieć, że się w niej zakocham? – usłyszałam głos Austriaka, głos pełen wyrzutu, ale jednocześnie troski.
-A ciul mnie to obchodzi. Dawaj kasę! – podniósł głos Severin.
-Chłopacy dajcie spokój. Serio się zakochał i nie chciał robić przykrości Josephine. -  Zamarłam. To znaczy, że się o mnie założył. Co za dupek! Jak? Jestem warta dla niego tylko 300 euro, nic więcej. Szczur, dupek (ale to już chyba było), pasożyt, koński gnój. Mogłabym wymieniać dalej, ale weszłam do holu i podeszłam do chłopaków.
-Wiedzieliście o tym zakładzie? – podniosłam lekko głos. Musiałam powstrzymywać łzy. Zrobili zdziwione miny.
-Jakim zakładzie? – zapytał Stefan.
-Michael założył się z Niemcami o 300 euro, że zaliczy mnie do końca konkursu. – powiedziałam, ale pod koniec głos mi się załamał. Przytulili mnie i pocieszali. W końcu na dół zszedł i on.
-Chłopacy, – zwróciłam się do Austriaków. – tylko proszę, nie mówcie mu o tym. Sama to zrobię.
Oni tylko unieśli ręce w geście poddania się i zaczęliśmy rozmawiać o konkursach. Cały czas byłam przybita, jakby ktos wbił mi nóż w serce, ale starałam się być silna

[oczami Michaela]
Jose była jakaś przybita. Nie odzywała się do mnie w ogóle. Dziwne, przecież wczoraj było tak pięknie. W drodze do domu siedziała i myślała. Może cos się stało? Może coś z rodziną? Nie mam pojęcia. Zapytam się już jak wylądujemy, bo teraz nie mam siły.

Hello!!!!!!! Musiałam napisać ten rozdział dzisiaj, bo jutro (kolejna SUPER wiadomość) wyjeżdżam do Niemiec na około 2 tygodnie. Nie będzie tam Internetu, więc będę kolejne rozdziały na kartkach chyba pisać haha :D Dzisiaj przyszły mi bilety na LGP!! <3 Będę tylko na indywidualce, bo na dróżynówkę nie było już miejsc, ale najważniejsze, że tam będę. Mój pierwszy konkurs O.o

A teraz trochę na temat fabułyyy!!!
Jose usłyszała o zakładzie i co? I dupa blada! Teraz Michi będzie musiał o nią mocno powalczyć, bo inni będą chcieli mu ją zabrać. Jeśli w ogóle Jo powie mu o zakładzie. Jeśli w ogóle spotkaja się przez następne pół roku.
Jaka ja jestem zła buahahaha! :DD
Do następnego!
Widzimy się niedługo! ;**

sobota, 9 maja 2015

1. "Ubierz się ciepło"

Wygrał. Gregor również stanął na podium. Jestem z nich taka dumna. Cieszę się, że dobrze im idzie w tym co robią. W przypadku Michaela wiem, że to tez moja zasługa. Na chwilę poczułam się dumna. Po tym jak blondyn przebrał się i skończył mnie przytulać pojechaliśmy do hotelu. Poszłam spokojnie do pokoju, gdy nagle ktoś złapał mnie w pasie i zaczął kręcić we wszystkie strony. Następnie puścił mnie i zaczął jeszcze raz dziękować za terapię z wczoraj.
-Naprawdę, dziękuję Ci Jose. Bez ciebie nie załapałbym się nawet do pierwszej dziesiątki.- uśmiechnął się uroczo.
-Nie ma za co. To w sumie moja praca.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Matko, jak ty się do niego ślinisz i w dodatku nie umiesz powiedzieć mu, że chciałabyś dowiedzieć się o nim trochę więcej. Jestem załamana kochana.
Zamknij się już. Denerwujesz mnie.
-Masz może ochotę pójść jutro ze mną na spacer?- zapytał po krótkiej chwili ciszy.
-Jasne! Nie ma problemu. O której?- zapytałam ze szczerym uśmiechem.
-Przyjdę po śniadaniu.- odpowiedział i poszedł. Zostawił mnie na środku korytarza z miękkimi, jak wata kolanami. Znalazłam klucz od drzwi i szybkim ruchem je otworzyłam. Szybko znalazłam się pod prysznicem. Prze Zaczęłam pisać jeszcze coś dla trenera i o 22:30 poszłam spać.

[Oczami Michaela]

Szedłem z szerokim uśmiechem do pokoju Niemców. Zapukałem i szybko otworzył mi Severin.
-Słuchajcie.- wszedłem w głąb pokoju, aby zobaczyć ich wszystkich.- Umówiłem się z nią jutro na spacer. Wszystko idzie w dobrym kierunku.- uśmiechnąłem się.
-Jasne, i tak pewnie nie uda Ci się jej poderwać.- zadrwił ze mnie Wank.
-Mi się nie uda? Proszę Cię na mój widok nogi same jej się uginają. Jeszcze tylko dwa dni i będzie moja.
-Dobra, dobra…- nagle do pokoju wszedł Gregor. Tego właśnie się bałem. Tego, że może wszystko podsłuchać i powiedzieć Josephine.
-Michi jesteś potrzebny w naszym pokoju. Trener.- powiedział i wyszedł. Pożegnałem się z chłopakami i ruszyłem za Gregiem.

[Oczami Josephine]

Kiedy wstałam była godzina 7:40. Weszłam pod prysznic. Po dziesięciu minutach zakręciłam kurek i zaczęłam suszyć włosy. Ubrałam się w wybrane ciuchy i wyszłam z łazienki. Postanowiłam popracować jeszcze nad jakimiś dokumentami. Po jakimś czasie zadzwonił do mnie telefon „Gregor”.
-Słucham cię Greguś.- powiedziałam nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.
-Byłaś już na śniadaniu?- zapytał.
-Nie. Idziecie ze mną?
-Jasne, tylko przyjdź po nas za pięć minut.
-Dobrze.
-Idę się szykować i poganiać chłopaków. Cześć.- i się rozłączył. Jeszcze nie jest gotowy? Ja mu zaraz dam. Wyszłam z pokoju uprzednio go zamykając. Kiedy doszłam do ich pokoju zapukałam. Otworzył mi Michael, który mył zęby i miał na sobie tylko ręcznik. Niechlujnie potargane włosy- to dodawało mu najwięcej uroku.
-Cześć.- uśmiechnęłam się. Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Z łazienki wyszedł Gregor również w ręczniku, a z drugiego pokoju wchodził Stefan (zgadnijcie w co był ubrany).
-Jakoś się zmówiliście czy coś?- zapytałam.
-Czemu?- odpowiedzieli równo.
-Serio?
-Taki żarcik kosmonaucik.- odpowiedział Kraft.
-Tak, tak. Ubierajcie się, bo będziemy ostatni w jadalni. Chłopcy tylko się uśmiechnęli. Ciągle czułam na sobie wzrok Hayboecka.


[po śniadaniu, Josephine]

Kiedy wychodziłam już z pomieszczenia złapał mnie Michael, który wychodził zaraz za mną.
-Jose, zaczekaj! - stanęłam i zobaczyłam uśmiechniętego chłopaka. - Ubierz się ciepło. - uśmiechnął się zawadiacko i już go nie było. Zobaczyłam jeszcze w oddali jak rozmawia z jakimiś mężczyznami.
Ruszyłam do swojego pokoju. Przebrałam się i poprawiłam fryzurę. Wzięłam telefon i klucz do pomieszczenia, w którym aktualnie mieszkam. Akurat kiedy wychodziłam Michi był już blisko mojego pokoju.
-Gotowa? - zapytał.
-Gotowa. - odpowiedziałam pewnie. Wyszliśmy z hotelu, wcześniej powiadamiając sztab i skoczków.

Bardzo miło nam się chodziło. Śmialiśmy się, żartowaliśmy i dowiadywaliśmy się o sobie różnych (czasem dziwnych) rzeczy. Od jakiegoś czasu nigdy tak miło mi się z nikim nie rozmawiało. Serio.
Wróciliśmy po 20:00 i nie jedliśmy już kolacji. Nie chciało nam się po prostu. Lenie. (xdd)
Michael odprowadził mnie pod pokój i życzył dobrej nocy. Wzięłam szybki prysznic i zasnęłam z uśmiechem na ustach. Wiedziałam, że jutro czeka mnie ciężki dzień, bo chłopacy mieli ostatnie treningi przed konkursem.

[Michi]

Moje poczynania idą zgodnie z planem. Jose powoli się we mnie zakochuje, a ja wygrywam zakład. Uwielbiam takie życie. Tylko skoki i udawane związki-to sprawia mi największą frajdę. Możliwe, że kiedyś się zmienię, ale nie dzisiaj, nie jutro, ani za miesiąc.

Ułożyłem się wygodnie w łóżku i zgasiłem lampkę, która stała na stoliku nocnym.
Robię dobrze?
Oczywiście, że nie debilu. Tylko ją zranisz, nic innego. 
Chyba nie zakocha się we mnie na zabój?
Już się zakochała, Michi.
-Cholera.- powiedziałem na głos. Stefan już dawno spał. Nikt z naszej kadry nie wiedział o zakładzie. W sumie to nawet dobrze. Nie chcę, żeby dowiedzieli się i sprawili przykrość Jose.

Sam sprawiasz jej przykrość tym, że okłamujesz ją. Chociaż ona jeszcze nie wie.
Zamknij się już.
Zamknąłem oczy i szybko zasnąłem.



[Następny dzień, popołudnie, Josephine]

Konkurs zaczynał się za kilka godzin, a ja już musiałam latać tu i tam z papierami. Nie było czasu żeby usiąść i coś zjeść. Od samego rana chodzę głodna jak wilk. Od wczoraj nie miałam kontaktu ze skoczkami. Maja teraz treningi i czas wolny, a ja? Ja piszę coś dla trenera. W mojej pracy nie lubię tylko tego, że wszystko musi być punktualne i poukładane. Naprawdę za tym nie przepadam. Ughhh...

Siedziałam w końcu na powoli zapełniających się trybunach. Miałam już dość pracy na dziś. Zdecydowanie. Kiedy konkurs się zaczął oglądałam każdy skok z zaciekawieniem. Po pierwszej serii na podium usadowili się: Prevc, Stoch i Freund. Austriacy dopiero na miejscach 4-10. Niestety

W końcu podium diametralnie się zmieniło: Wellinger, Kraft i Kasai. Zeszłam do skoczków i pogratulowałam Andreasowi i Stefanowi. Noriaki gdzieś mi uciekł. Niemiec urzekł mnie swoim ślicznym uśmiechem. Mam jakąś dziwną słabość do blondynów.


-------------------------------------------------------------------

Heeeej!
Wracam po jakże długiej przerwie! Ale w końcu wracam :D
Teraz OBIECUJĘ, że posty będą pojawiać się co tydzień w soboty. Spróbuje je pisać w tygodniu, a jeżeli nie uda mi się zostaje piątek :))

Jak myślicie, czy Welli zmieni coś w życiu Jose? A może zakład nie wyjdzie na jaw? Tego dowiecie się w nowym rozdziale :))))

Pozdrawiam 
Zuzia xoxo

P.S Napiszcie, czy podoba wam się taka długość rozdziałów :)


Rozdział pisany przy:
The Neighbourhood - No Grey
The Neighbourhood - Leaving Tonight
The Neighbourhood - Alleyways



czwartek, 12 marca 2015

Prolog

Nie sądziłam, że kiedykolwiek jeszcze go zobaczę. Te same włosy, tan sam uśmiech wymalowany na jego twarzy i te same piękne brązowe oczy. W ułamku sekundy przypominam sobie nasze najpiękniejsze chwile. Dokładnie pamiętam nasz pierwszy sekret. Najlepsze wspomnienia mam właśnie z tym chłopakiem. Osobą, której sława nie uderzyła do głowy. Gregor nigdy taki nie był, nie jest i nie będzie, bo to mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa. Nie wierzę kiedy wpadamy sobie w ramiona po spotkaniu się na zgrupowaniu kadry. Kiedy mówi do mnie, że przez tyle lat tęsknił, a ja nie mówię mu, że przez ten cały czas gdy go nie było płakałam. Teraz siedzimy na ławce pod skocznią i patrzymy się na krajobraz górski w ciszy i skupieniu.
-Dlaczego nie odzywałaś się do mnie do tej pory?- jako pierwszy zaczyna Gregor.
-Sama nie wiem. Może myślałam, że już o mnie zapomniałeś.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Czemu tak myślałaś? Przyjaciele nigdy nie odchodzą.- powiedział.
-Wiesz co? To jeszcze nie może do mnie dojść, że spotkaliśmy się w takim momencie. Z tego całego stresu zapomniała w ogóle, że skaczesz w kadrze.- zaśmiałam się pogodnie i przy okazji zmieniłam temat. Nigdy nie lubiłam rozmawiać z nim o uczuciach.
-Ja i chłopaki to w ogóle mięliśmy takiego stracha, kiedy dowiedzieliśmy się, że będzie jakaś nowa pani psycholog.- zaśmiał się cicho.
-Na prawdę? Myślałam, że jesteście już przyzwyczajeni do zmiany sztabu szkoleniowego.- powiedziałam ze zdziwieniem.
-Cóż...- w tym momencie usłyszeliśmy krzyk jakiegoś skoczka. Nie wiem dokładnie kto to był, bo stał bardzo daleko.
-Gregor, idziemy na trening na skoczni! Leć się przebierać!- zawiadomił Grega.
-Już idziemy Michi!- odkrzyknął Hayboeck'owi
-Chodź już. Zobaczysz jak skaczą mistrzowie.- wstał, a następnie wziął moją rękę i zakręcił mną dwa razy.
-Ty jesteś chory psychicznie, Greg.- zaśmiałam się i poszliśmy w kierunku skoczków i trenerów.
                                                                            ***
-Josephine, usiądź na trybunach. Będziesz widzieć wszystkie skoki z lepszej perspektywy.- powiedział uśmiechając się do mnie Kuttin.
-Dobrze.- powiedziałam słodko się uśmiechając.
Kiedy usiadłam na jednej z ławeczek zamknęłam oczy i wdychałam świeże, górskie powietrze. Jestem tu sama, mogę przemyśleć kilka spaw. Po chwili odpoczynku mój telefon. Odbieram i słyszę w nim słodki głosik należący do mojej chrześnicy.
-Cześć ciocia!- krzyknęła mała.
-Cześć kochanie. Co u ciebie kochaniutka?
-Wszystko dobrze. A u cioci, gdzie pojechałaś?- zapytała
-Też dobrze. Pojechałam do innego kraju, wiesz?- odpowiedziałam na jej pytanie.
-A po co ciocia pojechała?- zdziwiła się. Czyżby Marc nic jej nie powiedział?
-Pojechałam razem ze skoczkami narciarskimi, bo będą tu skakać wiesz? I będę im kibicować żeby wygrali.- wytłumaczyłam.
-Aaa, to fajnie. Ciociu, tata każe mi już kończyć, więc cześć i przekaż pozdrowienia dla panów.- powiedziała wesoło.
-Dobrze, a ty pozdrów mamę i tatę, papa.- pożegnałam się.
-Paa!- mała wydarła się do słuchawki. Rozłączyłam się. Miło mieć taka chrześnicę. Często do ciebie zadzwoni, poprawi humor. Ma dopiero sześć lat, a już taka mądra. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk jaki towarzyszył skoczkowi wychodzącego z progu.
Uwielbiam ten sport i cieszę się, że tata wszczepiał mi go od dziecka. Skoki są specyficznym i zadziwiającym (pozytywnie oczywiście) sportem, dlatego tak go uwielbiam!
Po skończonym treningu poszłam do nich, aby razem jechać do hotelu. Dzisiaj naprawdę dobrze sobie poradzili i mam nadzieję, że jutro, na konkursie będzie tak samo.
                                                                              ***
Kiedy miałam zamiar wejść do mojego hotelowego pokoju usłyszałam jak ktoś mnie woła. Obróciłam się w tamtym kierunku: Michael- czego on może ode mnie chcieć?
Przecież jesteś ich psychologiem, idiotko...
-Jose...- nikt jeszcze tak nie zdrobnił mojego imienia. Słodkie.
-Słucham?- powiedziałam z uśmiechem.
-Możemy porozmawiać?- zapytał.
-Jasne, wchodź.- otworzyłam drzwi kluczem i weszliśmy do pomieszczenia. Bardzo przytulnie i miło.
-Nie przeszkadzam Ci? Może chciałaś odpocząć, czy coś.- powiedział z troska w głosie.
-To moja praca Michael.- powiedziałam i uśmiechnęłam się czując worki pod oczami.
-Ok, słuchaj... mam problem.- zaczął, ale chwilę jakby czekał na to żebym przyjęła to do wiadomości.- Strasznie stresuję się przed jutrzejszym konkursem. Nie wiem czy dam radę. Jeszcze nigdy nie miałem takich zmartwień. Co jak źle skoczę i wszyscy będą mi wypominać, że mogłem zdobyć złoto dla swojego kraju?- coraz bardziej panikował. Postanowiłam go uspokoić.
-Spokojnie, Michi. Poradzisz sobie, jesteś profesjonalistą. Poza tym nikt nie jest idealny, każdy może przegrać. Nie myśl sobie teraz, że jakoś w ciebie wątpię, bo tak nie jest. Jesteś naprawdę wyśmienitym skoczkiem, jak i facetem i mimo to, że w siebie nie wierzysz to pomyśl, że twoja rodzina, przyjaciele, znajomi i kibice są zawsze z tobą, cokolwiek się stanie. Michael, musisz w siebie uwierzyć. Ja w ciebie wierzę.- skończyłam swój jakże długi, ale pełen prawdy monolog.
-Wow, dzięki Jose.- uśmiechnął się tak słodko.- Nie myślałem, że aż tak umiesz powrócić w kimś wiarę w siebie. Dziękuję.- lekko się uśmiechnął.- Dobra, ja już lecę, pewnie jesteś bardzo zmęczona. Nie przeszkadzam Ci już, dobranoc.- wyszedł.
Sympatyczny i słodki facet. Mam nadzieję, że jutro stanie na podium.
Poszłam jeszcze się wykąpać i przebrać w piżamy. To był długi i męczący dzień... Jutro czeka mnie jeszcze bardziej ciekawszy i stresujący. Wszyscy będą pewnie chcieli ze mną porozmawiać przed skokiem. Taka już moja praca, muszę dbać o ich samopoczucie.
Dobranoc.

------------------------------------------------------------


Hej!
Tak to jest prolog xd wiem, że długi, ale na inny nie miałam pomysłu. Obiecuję, że następne rozdziały będą dłuższe! Chciałam wstawić go przed konkursem, który zacznie się za czterdzieści minut i udało mi się. Oczywiście kibicuję Polsce, jak i Austrii <3 
Zarz lecę już przed telewizor i zaczynam trzymać kciuki za chłopaków! 
Pozdrawiam! :))

Zuzia xoxo


Coś na wstępie...

Cześć wszystkim, tutaj Zuzia!

Stworzyłam tego bloga, bo chciałam się z wami podzielić z moimi często dziwnymi pomysłami na różnorakie historie.
Mam nadzieję, że zostaniecie tu na długo i nie będziecie żałować, w końcu mnóstwo osób ma taki pomysł jak ja.

Dlaczego akurat opowiadania?


Sama nawet nie wiem dlaczego. Możliwe, że to właśnie opowiadania pisze mi się najlepiej :)
Mają w sobie coś takiego, że chyba mogę ukazać wam chociaż kawałek mojej (czasami głupiej i denerwującej) wyobraźni.

To może coś o tobie?

Jestem po prostu Zuzia. Zwykła nastolatka z całkiem realnymi marzeniami. Pasjonatka piłki nożnej, ręcznej (w którą sama gram), skoków narciarskich, muzyki i języka angielskiego. Może te zainteresowania do siebie za bardzo nie pasują, ale na wszystko znajduję czas i miejsce.

To jakie marzenia masz?

Podobno nie powinno się rozpowiadać marzeń, ale niech stracę.

Cóż... na tą chwilę moim marzeniem jest studiowanie w Londynie. Wiem, że jeszcze za szybko, aby podejmować decyzję uczelni, ale tak zafascynowałam się tymi planami i językiem, że chcę jak najszybciej się tam znaleźć.

Następnym jest zobaczenie mojej ukochanej FC Barcelony na żywo. Uwielbiam ten klub i marzy mi się, aby poprosić kiedyś Leo Messiego, czy innych legend tamtego klubu o autograf.

Jeśli chodzi o inne sportowe pragnienie to jest nim obejrzenie jakiegokolwiek konkursu skoczków narciarskich i zobaczenie tych wszystkich przystojniaków na żywo, haha :D

Oczywiście, chciałabym jeszcze kiedyś spotkać moich wszystkich idoli i może nawet trochę z nimi porozmawiać.

Wszystkie powyższe cele są bardzo ważne, ale najważniejszym (i tu nie mam niepewności) jest założenie szczęśliwej rodziny z kimś kogo kocham. Dwójka dzieci, kochający mąż, duży dom i brązowo-biały kot... -To pozostanie moim największym marzeniem.

O czym będzie opowiadanie?

Opowiadać będzie o tym, co zrobić kiedy spotka się miłość swojego życia w najbardziej dziwnym momencie swojego życia. Jak poradzić sobie z uczuciem, które jest silniejsze od nas i jak kochać, żeby nie przestać.
To opowiadanie będzie opierać się na moich marzeniach. Oczywiście, nigdy nie może być idealnie.

Mam nadzieję, że wszyscy odwiedzający tego bloga będą wspierać mnie w dalszym pisaniu.

POZDRAWIAM I ZAPRASZAM!!! :)))