[Oczami
Josephine, lotnisko w Salzburgu]
W końcu
w moim mieście. Razem z kadrą rozdzieliliśmy się w Innsbrucku, bo tam w końcu
mieszkają skoczkowie. Po całych zajściach jakie miały miejsce na konkursie mam
ich już po dziurki w nosie. Wreszcie przez ponad 5 miesięcy nie będę ich
widzieć. Zregeneruje się, odpocznę i odetchnę. Może w końcu znajdę czas by
odnaleźć dawną siebie. Wiem, że na pewno muszę się spotkać z Amy, choćby nawet
zaraz. Wychodzę z taksówki, która podwiozła mnie pod blok. Płacę miłemu mężczyźnie
i wchodzę do mojego mieszkania. W końcu
dom. I byłoby dobrze, gdyby nie mój grający telefon – Gregor. Czego on do cholery może chcieć?!
-Tak? –
odebrałam.
-Cześć
Josephine. Tęsknisz już za nami? – zapytał z nadzieją w głosie.
-Wiesz
co, Greg? Nie myślałam, że jesteś taki głupi żeby zadzwonić do mnie i zapytać się czy już za wami tęsknie po trzech godzinach rozłąki. – zaśmiałam się i usłyszałam,
że w słuchawce też słychać jakieś chichoty.
-Wszyscy
cię słuchają więc uważaj na słowa. –zareagował tak samo jak ja. To dlatego ich tam słyszałam. – To co,
tęsknisz?
-No
oczywiście, że tak. Boże, umieram z tęsknoty za pięcioma debilami, którzy nie
umieją się żegnać! – odparłam sarkastycznie.
-Och,
dzięki za twój jakże niewyczuwalny sarkazm, kobieto. – odzywa się tym razem
Stefan.
Kobieto? Nie było lepszych
ksywek?
-Dobra chłopaki muszę już kończyć.
Schlieri, zadzwoń do mnie później, proszę. – ostatnie słowo powiedziałam jakby
tylko do niego. Jakbym się bała… a może tak naprawdę jest?
-Nie ma
sprawy. Uważaj na siebie Josephine. – pożegnał się z troską w głosie.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i nagle przypomniał mi się Hayboeck. Ciągle
miałam go przed oczami i nie mogłam go stamtąd wygonić. Po prysznicu udałam się
w końcu do mojego łóżka i usnęłam.
***
Dzień
ładnie zapowiadał. No własnie „zapowiadał”, bo popołudniu zaczęło lać. Dla mnie
nie było w tym problemu. Mogłam sobie pooglądać telewizję, popatrzeć za okno, poczytać
książkę, zadzwonić… albo wypełniać jakieś głupie papiery dla Kuttina. Tak
wyglądał mój dzień, gdy nagle odezwał się telefon.
-Tak,
słucham?
-Cześć,
Jose.- to był on. Słyszałam w jego głosie skruchę. Zaraz, skąd on ma mój
numer!?
-Cześć,
Michi.- syknęłam. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, w dodatku przez telefon.
-Coś się
stało?- wiedziałam, że teraz marszczy brwi w ten zabawny sposób, ale nie było
mi do śmiechu.
-Nic
takiego. Nie mam czasu, chcesz mi powiedzieć o czymś ważnym, czy mogę wracać do
tej zasranej papierkowej roboty!?- teraz wybuchłam. Nie chciałam go słuchać.
Oj wybuchłaś, wybuchłaś. Nieźle.
Nie wiedziałam, że jesteś taka dla mężczyzny swoich snów.
-Chciałem tylko z tobą porozmawiać,
ale widzę, że jesteś zajęta.- przez chwilę się zawahał. – Cześć.- zasmucił
się. Dało się to usłyszeć.
-Cześć.-
rozłączyłam się i rzuciłam telefon na biurko. Oparłam się o oparcie krzesła i
zasłoniłam dłońmi usta. Mało co nie doprowadziłam się do płaczu.
Laska, jesteś podobno twarda i
żaden mężczyzna cię nie złamie.
Tylko,
że to nie jest „jakiś” to jest „ten”…
***
[Oczami
Michaela, mieszkanie w Innsbrucku]
Rozłączyła
się… co mam teraz robić. Co się jej takiego stało, że tak się na mnie
zdenerwowała?
Pewnie dowiedziała się o
zakładzie deklu…
To niemożliwe.
Niemcy, by jej nie powiedzieli, nie są tacy. Chyba, że Gregor coś podsłuchał.
Albo sama usłyszała! Słuchasz
mnie w ogóle? Może gdzieś głośno rozmawialiście, czy coś?
Sam nie
wiem… Możliwe.
Mamy zwycięzcę niewyparzonego
języka! Michael Hayboeck! Brawooo!
Zamknij się
już. Jesteś idiotą…
Jestem tobą, więc ty się zamknij.
Jeżeli chcesz żebym o niej nie gadał przestań o niej myśleć.
Tylko,
że ja nie potrafię. Wpadłem po dziurki w nosie…
Michi się zakochał, nie wierzę…
Tak
zakochałem się, ale miłość to
cholernie podłe uczucie…
***
Dochodził
wieczór, a ja nadal siedziałem na kanapie z drugą butelką wódki. Odłożyłem ją
na drewniany stolik, który stał przede mną i schowałem twarz w dłonie. Co ona
ze mną zrobiła? Nigdy nie zakochałem się tak poważnie jak teraz. Nie mogę nic
zrobić, bo ona pojawia się w moich myślach. W dodatku jest jakaś niemiła. Może
naprawdę usłyszała o tym zakładzie. Tylko jest jedno pytanie: Jak? Przecież
trzymałem język za zębami. Byłem już nieźle wstawiony, gdy usłyszałem dzwonek
do drzwi. Ruszyłem do nich chwiejnym krokiem i przekręciłem zamek. Niewiele
mogłem zobaczyć, ale wydawało mi się, że to Stefan.
-Stary,
co ty ze sobą zrobiłeś?- tak to był on, chyba bardzo wkurzony. – Nie odbierasz
telefonu, zamykasz się w domu i jeszcze pijesz. Co jest?- zaprowadził mnie do
kanapy uprzednio zamykając za sobą drzwi.
-Zapytaj
się jej. To wszystko przez nią. Ona doprowadziła mnie do takiego stanu. Stefan
ja chcę o niej zapomnieć,- przez chwilę się zawahałem.- ale ją kocham.
-Masz rację.
O miłości nie zapomnisz, nie uciekniesz od niej, ale- teraz to on przez chwilę
się zastanawiał co powiedzieć- musisz z nią pogadać. Pojechać do niej. Nie możesz
tego tak zostawić, nie teraz kiedy ją zraniłeś.- widziałem ból w jego oczach.
-Jak
to?- zdziwiłem się.- Ale skąd ty wiesz,
że ją zraniłem?- byłem zdezorientowany. O co mu chodziło?
-Powiedziała
nam o zakładzie. Była bliska płaczu, Michi. Ty naprawdę się jej podobasz, tylko
wykorzystałeś ją i trudno będzie ci odzyskać jej zaufanie,- westchnął- ale
musisz się starać. Musisz być silny, Michael.-zakończył swój monolog.
-A więc
o to jej chodziło.- pomyślałem na głos, nie patrząc się na Krafta.
-O co?-
jego zdziwienie sięgało zenitu.
-Zadzwoniłem
dzisiaj do niej ale ona od razu zaczęła być nieprzyjemna. Przez cały dzień
zastanawiałem się o co może jej chodzić i…-zatrzymałem się.
-… i
teraz już wiesz.- dokończył za mnie Stefan. Przytaknąłem głową.- Dobra, stary.
Nie możesz się załamywać. Pojutrze do niej pojedziesz, tylko musisz się ogarnąć.
Pomożemy ci, ale musisz to powiedzieć Gregorowi, jest jej najlepszym przyjacielem.
Może ci pomoże w tej sytuacji.
-Zwariowałeś!?
Jeśli się dowie to mnie zabije!- zdenerwowałem się.
-Prędzej
czy później i tak się od niej dowie. Przecież są nierozłączni. Albo do niej
przyjedzie, albo zadzwoni. Josephine tak samo. Od tego nie uciekniesz Hayboeck.
Wpadłeś w sidła.
Teraz kompletnie się załamałem. Przejechałem ręką po włosach i wypuściłem powietrze z
ust.
-Idź do łazienki się umyć, bo śmierdzisz wódką.- na jego twarzy dało się zauważyć
słaby uśmiech otuchy.- Potem spać.
-Stefan.-
rzuciłem jeszcze.
-Tak?-
wychylił się zza filaru.
-Dziękuję.-
Podszedłem do niego i przytuliłem się.- Tyle dla mnie robisz. Zamiast siedzieć
w domu i spać to przyjeżdżasz tutaj i mi pomagasz.
-Taka
jest przyjaźń.
Oderwałem
się od niego i ruszyłem w kierunku
łazienki. Po wyjściu spod prysznica poszedłem do łóżka i tam oddałem się w
ramiona Morfeusza.
--------------------------------------------------------------------------------
Witam z powrotem! Nie wiem czy ktoś to w ogóle czyta, ale ok xD
Wczoraj wróciłam z LGP. To było cudowne. Ta atmosfera, wyniki i emocje. Niesamowite. Chcę juz tam wrócić.
Mam pomysł żeby zacząć pisać nowe opowiadanie. W Wiśle zauroczyłam się Norwegami i dwoma z głównych bohaterów będą własnie oni. Co sądzicie? :)
Myślicie, że Michaelowi uda się odzyskać zaufanie Josephine?
Napiszcie swoje teorie w komentarzach! :)))))
Do następnego! :))
CZYTASZ?=KOMENTUJESZ
KAŻDY KOMENTARZ TO MOTYWACJA DO DALSZEJ PRACY! :)
Witaaaam! ;*
OdpowiedzUsuńJestem kolejny raz u Ciebie!
Świetny rozdział, naprawdę! ;D Bardzo mi się podoba.
Hm? Czy Michi zdoła odzyskać zaufanie dziewczyny?
Wydaje mi się, że z tym może być naprawdę ciężko, ale jeśli jego uczucia faktycznie są szczere, poradzi sobie.
Byleby sobie nie odpuścił i walczył!
Buźka. ;*
Dziękuję za komentarz! :)) ;**
Usuń(przepraszam za SPAM)
OdpowiedzUsuńZapraszam na jednopart świąteczny!
http://perfect--christmas.blogspot.com/
Przepraszam za SPAM :)
OdpowiedzUsuń0. Ten, w którym Kranjec tworzy swoja teorię.
Wracam! Zapraszam!
http://last-goodbyye.blogspot.com/