poniedziałek, 3 sierpnia 2015

3. "Umieram z tęsknoty za pięcioma debilami, którzy nie umieją się żegnać!"

[Oczami Josephine, lotnisko w Salzburgu]


W końcu w moim mieście. Razem z kadrą rozdzieliliśmy się w Innsbrucku, bo tam w końcu mieszkają skoczkowie. Po całych zajściach jakie miały miejsce na konkursie mam ich już po dziurki w nosie. Wreszcie przez ponad 5 miesięcy nie będę ich widzieć. Zregeneruje się, odpocznę i odetchnę. Może w końcu znajdę czas by odnaleźć dawną siebie. Wiem, że na pewno muszę się spotkać z Amy, choćby nawet zaraz. Wychodzę z taksówki, która podwiozła mnie pod blok. Płacę miłemu mężczyźnie i wchodzę do mojego mieszkania. W końcu dom. I byłoby dobrze, gdyby nie mój grający telefon – Gregor. Czego on do cholery może chcieć?!

-Tak? – odebrałam.
-Cześć Josephine. Tęsknisz już za nami? – zapytał z nadzieją w głosie.

-Wiesz co, Greg? Nie myślałam, że jesteś taki głupi żeby zadzwonić do mnie i zapytać się czy już za wami tęsknie po trzech godzinach rozłąki. – zaśmiałam się i usłyszałam, że w słuchawce też słychać jakieś chichoty.

-Wszyscy cię słuchają więc uważaj na słowa. –zareagował tak samo jak ja. To dlatego ich tam słyszałam. – To co, tęsknisz?

-No oczywiście, że tak. Boże, umieram z tęsknoty za pięcioma debilami, którzy nie umieją się żegnać! – odparłam sarkastycznie.

-Och, dzięki za twój jakże niewyczuwalny sarkazm, kobieto. – odzywa się tym razem Stefan. 

Kobieto? Nie było lepszych ksywek?

-Dobra chłopaki muszę już kończyć. Schlieri, zadzwoń do mnie później, proszę. – ostatnie słowo powiedziałam jakby tylko do niego. Jakbym się bała… a może tak naprawdę jest?

-Nie ma sprawy. Uważaj na siebie Josephine. – pożegnał się z troską w głosie. Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i nagle przypomniał mi się Hayboeck. Ciągle miałam go przed oczami i nie mogłam go stamtąd wygonić. Po prysznicu udałam się w końcu do mojego łóżka i usnęłam.
                                                                        ***
Dzień ładnie zapowiadał. No własnie „zapowiadał”, bo popołudniu zaczęło lać. Dla mnie nie było w tym problemu. Mogłam sobie pooglądać telewizję, popatrzeć za okno, poczytać książkę, zadzwonić… albo wypełniać jakieś głupie papiery dla Kuttina. Tak wyglądał mój dzień, gdy nagle odezwał się telefon.
-Tak, słucham?

-Cześć, Jose.- to był on. Słyszałam w jego głosie skruchę. Zaraz, skąd on ma mój numer!?

-Cześć, Michi.- syknęłam. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, w dodatku przez telefon.

-Coś się stało?- wiedziałam, że teraz marszczy brwi w ten zabawny sposób, ale nie było mi do śmiechu.

-Nic takiego. Nie mam czasu, chcesz mi powiedzieć o czymś ważnym, czy mogę wracać do tej zasranej papierkowej roboty!?- teraz wybuchłam. Nie chciałam go słuchać.

Oj wybuchłaś, wybuchłaś. Nieźle. Nie wiedziałam, że jesteś taka dla mężczyzny swoich snów.

-Chciałem tylko z tobą porozmawiać, ale widzę, że jesteś zajęta.- przez chwilę się zawahał. – Cześć.- zasmucił się. Dało się to usłyszeć.

-Cześć.- rozłączyłam się i rzuciłam telefon na biurko. Oparłam się o oparcie krzesła i zasłoniłam dłońmi usta. Mało co nie doprowadziłam się do płaczu.

Laska, jesteś podobno twarda i żaden mężczyzna cię nie złamie.

Tylko, że to nie jest „jakiś” to jest „ten”…

                                                                            ***

[Oczami Michaela, mieszkanie w Innsbrucku]
Rozłączyła się… co mam teraz robić. Co się jej takiego stało, że tak się na mnie zdenerwowała? 

Pewnie dowiedziała się o zakładzie deklu…

To niemożliwe. Niemcy, by jej nie powiedzieli, nie są tacy. Chyba, że Gregor coś podsłuchał.

Albo sama usłyszała! Słuchasz mnie w ogóle? Może gdzieś głośno rozmawialiście, czy coś?


Sam nie wiem… Możliwe.

Mamy zwycięzcę niewyparzonego języka! Michael Hayboeck! Brawooo!

Zamknij się już. Jesteś idiotą…

Jestem tobą, więc ty się zamknij. Jeżeli chcesz żebym o niej nie gadał przestań o niej myśleć.

Tylko, że ja nie potrafię. Wpadłem po dziurki w nosie…

Michi się zakochał, nie wierzę…

Tak zakochałem się, ale miłość to cholernie podłe uczucie…


                                                                        ***

Dochodził wieczór, a ja nadal siedziałem na kanapie z drugą butelką wódki. Odłożyłem ją na drewniany stolik, który stał przede mną i schowałem twarz w dłonie. Co ona ze mną zrobiła? Nigdy nie zakochałem się tak poważnie jak teraz. Nie mogę nic zrobić, bo ona pojawia się w moich myślach. W dodatku jest jakaś niemiła. Może naprawdę usłyszała o tym zakładzie. Tylko jest jedno pytanie: Jak? Przecież trzymałem język za zębami. Byłem już nieźle wstawiony, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Ruszyłem do nich chwiejnym krokiem i przekręciłem zamek. Niewiele mogłem zobaczyć, ale wydawało mi się, że to Stefan.

-Stary, co ty ze sobą zrobiłeś?- tak to był on, chyba bardzo wkurzony. – Nie odbierasz telefonu, zamykasz się w domu i jeszcze pijesz. Co jest?- zaprowadził mnie do kanapy uprzednio zamykając za sobą drzwi.

-Zapytaj się jej. To wszystko przez nią. Ona doprowadziła mnie do takiego stanu. Stefan ja chcę o niej zapomnieć,- przez chwilę się zawahałem.- ale ją kocham.

-Masz rację. O miłości nie zapomnisz, nie uciekniesz od niej, ale- teraz to on przez chwilę się zastanawiał co powiedzieć- musisz z nią pogadać. Pojechać do niej. Nie możesz tego tak zostawić, nie teraz kiedy ją zraniłeś.- widziałem ból w jego oczach.

-Jak to?- zdziwiłem się.- Ale skąd ty wiesz,  że ją zraniłem?- byłem zdezorientowany. O co mu chodziło?

-Powiedziała nam o zakładzie. Była bliska płaczu, Michi. Ty naprawdę się jej podobasz, tylko wykorzystałeś ją i trudno będzie ci odzyskać jej zaufanie,- westchnął- ale musisz się starać. Musisz być silny, Michael.-zakończył swój monolog.

-A więc o to jej chodziło.- pomyślałem na głos, nie patrząc się na Krafta.

-O co?- jego zdziwienie sięgało zenitu.

-Zadzwoniłem dzisiaj do niej ale ona od razu zaczęła być nieprzyjemna. Przez cały dzień zastanawiałem się o co może jej chodzić i…-zatrzymałem się.

-… i teraz już wiesz.- dokończył za mnie Stefan. Przytaknąłem głową.- Dobra, stary. Nie możesz się załamywać. Pojutrze do niej pojedziesz, tylko musisz się ogarnąć. Pomożemy ci, ale musisz to powiedzieć Gregorowi, jest jej najlepszym przyjacielem. Może ci pomoże w tej sytuacji.

-Zwariowałeś!? Jeśli się dowie to mnie zabije!- zdenerwowałem się.

-Prędzej czy później i tak się od niej dowie. Przecież są nierozłączni. Albo do niej przyjedzie, albo zadzwoni. Josephine tak samo. Od tego nie uciekniesz Hayboeck. Wpadłeś w sidła.

Teraz kompletnie się załamałem. Przejechałem ręką po włosach i wypuściłem powietrze z ust.

-Idź do łazienki się umyć, bo śmierdzisz wódką.- na jego twarzy dało się zauważyć słaby uśmiech otuchy.- Potem spać.

-Stefan.- rzuciłem jeszcze.

-Tak?- wychylił się zza filaru.

-Dziękuję.- Podszedłem do niego i przytuliłem się.- Tyle dla mnie robisz. Zamiast siedzieć w domu i spać to przyjeżdżasz tutaj i mi pomagasz.

-Taka jest przyjaźń.

Oderwałem się od  niego i ruszyłem w kierunku łazienki. Po wyjściu spod prysznica poszedłem do łóżka i tam oddałem się w ramiona Morfeusza.

--------------------------------------------------------------------------------
Witam z powrotem! Nie wiem czy ktoś to w ogóle czyta, ale ok xD
Wczoraj wróciłam z LGP. To było cudowne. Ta atmosfera, wyniki i emocje. Niesamowite. Chcę juz tam wrócić. 

Mam pomysł żeby zacząć pisać nowe opowiadanie. W Wiśle zauroczyłam się Norwegami i dwoma z głównych bohaterów będą własnie oni. Co sądzicie? :)


Myślicie, że Michaelowi uda się odzyskać zaufanie Josephine?
Napiszcie swoje teorie w komentarzach! :)))))

Do następnego! :))


CZYTASZ?=KOMENTUJESZ

KAŻDY KOMENTARZ TO MOTYWACJA DO DALSZEJ PRACY! :)