piątek, 26 czerwca 2015

2. "Najlepszy moment Hayboeck..."

[oczami Josephine]
Nadszedł dzień odlotu. Spakowałam się i już chciałam usiąść na łóżko kiedy po moim pokoju rozległo się pukanie. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nich Gregora. Kazał mi zejść z nim, ponieważ trener chciał jeszcze o czymś ze mną porozmawiać. Na dole zauważyłam już wszystkich skoczków. Michael stał razem z Niemcami i zawzięcie o czymś dyskutowali. Blondyn nawet nie raczył obdarzyć mnie spojrzeniem. Andreas, który wchodził do hotelu od razu się do mnie uśmiechnął. Podeszłam do Kuttina i na wszelki wypadek się nie odzywałam, bo głowę miał schowaną za jakimiś papierami.
-Josephine. – zaczął. –Chcieliśmy bardzo ci podziękować za to, że przez cały sezon potrafiłaś jakoś ogarnąć te dzieci. Mam nadzieję, że zobaczymy się jeszcze na treningach do LGP. Lot przenieśliśmy na jutro, a teraz macie czas wolny więc skorzystaj. Wieczorem idziemy na kolację pożegnalną.-skończył z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Tak jest, trenerze. – zasalutowałam. Poszłam do swojego pokoju i zdziwiłam się, bo (o dziwo) żaden skoczek nie rozmawiał ze mną od rana. Zamknęłam drzwi od pokoju i usiadłam na łóżku. Nagle rozdzwonił się mój telefon – mama. Pogadałam z nią troszkę i poszłam wziąć prysznic. Kiedy skończyłam już poranną toaletę usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać nad moim życiem. Jak to się stało, że jestem tu i teraz razem z kadrą skoczków narciarskich? Jak to się stało, że do jednego czuję coś więcej? Czemu zawsze muszę się pakować w takie coś? Przecież EWIDENTNIE w regulaminie jest napisane, że skoczkowie, ani sztab szkoleniowy nie mogą wiązać się ze sobą… Głupie uczucie!!! Usłyszałam ciche pukanie do drzwi -  dziwne, bo jest już po konkursie i skoczkowie nie mają żadnych problemów jeśli chodzi o samopoczucie. Otworzyłam je niechętnie i kogo w nich zobaczyłam? Oczywiście, że obiekt moich westchnień. Najlepszy moment Hayboeck…
-Cześć. -  przywitał się.
-Wejdź. – odpowiedziałam beznamiętnie.
-Nie, ja tylko na chwilkę. Chciałem się spytać w moim i chłopaków imieniu, czy miło się z nami pracowało.
-W sumie to spisaliście się. Nie mieliście jakiś strasznych problemów, a na wszystkie znałam jakąś „receptę”. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-A może któryś ci się spodobał? – zapytał z cwanym uśmieszkiem.
-Nie. – odpowiedziałam niemalże od razu, z kamienna miną. Byłam na niego tak wkurzona. – W kadrze mam tylko przyjaciół, a nie chłopaków. Od razu każdy musi mi się podobać. Pfff… - Ja się na serio na niego zdenerwowałam. Wow!
-Dobra, dobra tylko już tak nie naskakuj na mnie. – jego wyraz twarzy przypominał jakby ktoś go zgniłym jabłkiem zbił. – Już idę. – powiedział, uśmiechnął się i zniknął.
Matko, Jose co ty najlepszego zrobiłaś? Najpierw się w nim zakochujesz, a potem mówisz, że żaden ci się nie podoba. KOBIETO - O G A R N I J SIĘ!!!
Po tym jakże ciekawym monologu w mojej głowie sprawdziłam godzinę na telefonie – 19:33. Zaczęłam wiec szukać jakichkolwiek ciuchów wyjściowych. Kiedy znalazłam ładną, biała sukienkę, która sięgała mi do kolan zaczęłam się ubierać.


[oczami Michaela]


Spokojnie Michi masz jeszcze dzień żeby wygrać zakład. Dzisiaj na kolacji będziesz ciągle przebywał z nią, a potem wiadomo… A już jutro o niej zapomnisz i 300 euro wpadnie do kieszonki.

Kończyłem już zawiązywać muchę. Wyszedłem z pokoju i zauważyłem Jose. Podszedłem do niej.
-Pięknie wyglądasz. – powiedziałem z zawadiackim uśmieszkiem.
-Ty też niczego sobie. – uśmiechnęła się. Jak ona niesamowicie się uśmiecha… - Idziemy już?
-Tak, tak. – ruszyłem za nią i po drodze w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Jak ona wyglądała w tej sukience to nie macie pojęcia!
Usiedliśmy na naszych miejscach i Kuttin zaczął gadać o tym, że bardzo dziękuję wszystkim bla, bla, bla… Ciągle patrzyłem się na Jose, była taka śliczna. Brązowe włosy opadały jej na ramiona, a jej oczy wydawały się być szczęśliwe.
-Czemu się tak na mnie patrzysz? – szepnęła nie odrywając wzroku od trenera.
-Nie mogę? – zapytałem cwaniacko.
-Nikt ci nie zabrania, tylko czemu na mnie? – teraz odwróciła się w moja stronę, a nasze spotkały się. Mówiłem już, że ona ma najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałem?
-Nie ma tu innej tak pięknej dziewczyny. – uśmiechnąłem się rozmarzony.
-Hayboeck! – nagle rozbrzmiał wrzask Hainza.- Nie gadać mi tu z Josephine! – zaśmiałem się pod nosem do dziewczyny i widziałem, że ona zrobiła to samo. Czułem się jak nastolatek, który przyszedł do domu późno i dostał opieprz od rodziców. Tak właśnie było przy niej.
Na kolacji jedliśmy, bawiliśmy się i śpiewaliśmy. W jakimś momencie przyszli nawet Niemcy i zabrali mi moją Jose. Straszne uczucie…


[Oczami Josephine]

Przyszli i oni. Jeden z moich ulubionych Teamów. Poprosili mnie na chwilę i pogadali. Wydawali się być ok. Andreasa już znałam więc to z nim najwięcej rozmawiałam. Po 15 minutach wróciłam do Michaela. Kiedy tylko się na niego spojrzałam od razu uśmiech wszedł mu na twarz.
-Już myślałem, że zostaniesz tam z nimi do rana.
-Spokojnie. – zaśmiałam się. – Chcieli tylko pogadać.
-No dobrze. Czy mogę w końcu poprosić panią to tańca? – zapytał, a ja stałam tam jak jakaś idiotka.
-Oczywiście. – odpowiedziałam ze szczerym uśmiechem.
Przetańczyliśmy chyba ¾  kolacji, a i tak świetnie się bawiliśmy. W końcu poszliśmy do swoich pokojów. Żegnałam się z blondynem chyba jakieś pół godziny. Czasem mnie wkurza, ale jest kochany. Rzuciłam się na łóżko. Schowałam sukienkę i buty do walizki i definitywnie ja zapięłam. Położyłam się spać w bieliźnie. Przykryłam się kołdrą aż pod brodę i dość szybko zasnęłam rozmyślając o moim blondasku.

Następnego dnia wstałam wypoczęta. Wzięłam szybciutki prysznic i ubrałam się w ciuchy, które przygotowałam sobie wczoraj rano. Sprawdziłam jeszcze czy na pewno wszystko wzięłam i wyszłam uprzednio zamykając drzwi. Na korytarzu zauważyłam Gregora, więc podbiegłam do niego z moimi tobołami i uśmiechnęłam się. W tym samym momencie wybuchliśmy śmiechem. Poszliśmy na dół i tam czekaliśmy na innych. Pogadaliśmy o sprawności skoczków i nim się obejrzeliśmy hol był pełen ludzi. Postanowiłam pójść jeszcze do łazienki i pognałam do mojego pokoju (dzięki Bogu, że jeszcze nie oddałam tego klucza). Usłyszałam jakieś rozmowy. Rozpoznałam głos Michaela, Andreasa, Wanka i Freunda.
-Czyli nie wygrałeś zakładu! Dawaj 300 euro za tą „trudna laskę” – zaśmiał się Wank bodajże.
-Właśnie Hayboeck. Nie zaliczyłeś jej więc to my wygraliśmy.
-Skąd mogłem wiedzieć, że się w niej zakocham? – usłyszałam głos Austriaka, głos pełen wyrzutu, ale jednocześnie troski.
-A ciul mnie to obchodzi. Dawaj kasę! – podniósł głos Severin.
-Chłopacy dajcie spokój. Serio się zakochał i nie chciał robić przykrości Josephine. -  Zamarłam. To znaczy, że się o mnie założył. Co za dupek! Jak? Jestem warta dla niego tylko 300 euro, nic więcej. Szczur, dupek (ale to już chyba było), pasożyt, koński gnój. Mogłabym wymieniać dalej, ale weszłam do holu i podeszłam do chłopaków.
-Wiedzieliście o tym zakładzie? – podniosłam lekko głos. Musiałam powstrzymywać łzy. Zrobili zdziwione miny.
-Jakim zakładzie? – zapytał Stefan.
-Michael założył się z Niemcami o 300 euro, że zaliczy mnie do końca konkursu. – powiedziałam, ale pod koniec głos mi się załamał. Przytulili mnie i pocieszali. W końcu na dół zszedł i on.
-Chłopacy, – zwróciłam się do Austriaków. – tylko proszę, nie mówcie mu o tym. Sama to zrobię.
Oni tylko unieśli ręce w geście poddania się i zaczęliśmy rozmawiać o konkursach. Cały czas byłam przybita, jakby ktos wbił mi nóż w serce, ale starałam się być silna

[oczami Michaela]
Jose była jakaś przybita. Nie odzywała się do mnie w ogóle. Dziwne, przecież wczoraj było tak pięknie. W drodze do domu siedziała i myślała. Może cos się stało? Może coś z rodziną? Nie mam pojęcia. Zapytam się już jak wylądujemy, bo teraz nie mam siły.

Hello!!!!!!! Musiałam napisać ten rozdział dzisiaj, bo jutro (kolejna SUPER wiadomość) wyjeżdżam do Niemiec na około 2 tygodnie. Nie będzie tam Internetu, więc będę kolejne rozdziały na kartkach chyba pisać haha :D Dzisiaj przyszły mi bilety na LGP!! <3 Będę tylko na indywidualce, bo na dróżynówkę nie było już miejsc, ale najważniejsze, że tam będę. Mój pierwszy konkurs O.o

A teraz trochę na temat fabułyyy!!!
Jose usłyszała o zakładzie i co? I dupa blada! Teraz Michi będzie musiał o nią mocno powalczyć, bo inni będą chcieli mu ją zabrać. Jeśli w ogóle Jo powie mu o zakładzie. Jeśli w ogóle spotkaja się przez następne pół roku.
Jaka ja jestem zła buahahaha! :DD
Do następnego!
Widzimy się niedługo! ;**

2 komentarze:

  1. Hej. Bardzo fajny rozdział jak i poprzednie . Liczę na dalsze rozdziały . Proszę informuj mnie o kolejnych rozdziałach w zakładce spam http://fettnerslife.blogspot.com
    Zapraszam do czytania tego bloga . Dopiero zaczynam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Pewnie, że wpadnę poczytać :))

      Usuń