[oczami
Josephine]
Nadszedł
dzień odlotu. Spakowałam się i już chciałam usiąść na łóżko kiedy po moim
pokoju rozległo się pukanie. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nich Gregora.
Kazał mi zejść z nim, ponieważ trener chciał jeszcze o czymś ze mną
porozmawiać. Na dole zauważyłam już wszystkich skoczków. Michael stał razem z
Niemcami i zawzięcie o czymś dyskutowali. Blondyn nawet nie raczył obdarzyć
mnie spojrzeniem. Andreas, który wchodził do hotelu od razu się do mnie
uśmiechnął. Podeszłam do Kuttina i na wszelki wypadek się nie odzywałam, bo
głowę miał schowaną za jakimiś papierami.
-Josephine.
– zaczął. –Chcieliśmy bardzo ci podziękować za to, że przez cały sezon
potrafiłaś jakoś ogarnąć te dzieci. Mam nadzieję, że zobaczymy się jeszcze na
treningach do LGP. Lot przenieśliśmy na jutro, a teraz macie czas wolny więc
skorzystaj. Wieczorem idziemy na kolację pożegnalną.-skończył z wielkim uśmiechem
na twarzy.
-Tak
jest, trenerze. – zasalutowałam. Poszłam do swojego pokoju i zdziwiłam się, bo
(o dziwo) żaden skoczek nie rozmawiał ze mną od rana. Zamknęłam drzwi od pokoju
i usiadłam na łóżku. Nagle rozdzwonił się mój telefon – mama. Pogadałam z nią
troszkę i poszłam wziąć prysznic. Kiedy skończyłam już poranną toaletę usiadłam
na łóżku i zaczęłam rozmyślać nad moim życiem. Jak to się stało, że jestem tu i
teraz razem z kadrą skoczków narciarskich? Jak to się stało, że do jednego
czuję coś więcej? Czemu zawsze muszę się pakować w takie coś? Przecież
EWIDENTNIE w regulaminie jest napisane, że skoczkowie, ani sztab szkoleniowy
nie mogą wiązać się ze sobą… Głupie uczucie!!! Usłyszałam ciche pukanie
do drzwi - dziwne, bo jest już po
konkursie i skoczkowie nie mają żadnych problemów jeśli chodzi o samopoczucie.
Otworzyłam je niechętnie i kogo w nich zobaczyłam? Oczywiście, że obiekt moich
westchnień. Najlepszy moment Hayboeck…
-Cześć.
- przywitał się.
-Wejdź. –
odpowiedziałam beznamiętnie.
-Nie, ja
tylko na chwilkę. Chciałem się spytać w moim i chłopaków imieniu, czy miło się
z nami pracowało.
-W sumie
to spisaliście się. Nie mieliście jakiś strasznych problemów, a na wszystkie
znałam jakąś „receptę”. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-A może któryś
ci się spodobał? – zapytał z cwanym uśmieszkiem.
-Nie. –
odpowiedziałam niemalże od razu, z kamienna miną. Byłam na niego tak wkurzona. –
W kadrze mam tylko przyjaciół, a nie chłopaków. Od razu każdy musi mi się
podobać. Pfff… - Ja się na serio na niego zdenerwowałam. Wow!
-Dobra,
dobra tylko już tak nie naskakuj na mnie. – jego wyraz twarzy przypominał jakby
ktoś go zgniłym jabłkiem zbił. – Już idę. – powiedział, uśmiechnął się i zniknął.
Matko, Jose co ty
najlepszego zrobiłaś? Najpierw się w nim zakochujesz, a potem mówisz, że żaden ci
się nie podoba. KOBIETO - O G A R N I J SIĘ!!!
Po tym
jakże ciekawym monologu w mojej głowie sprawdziłam godzinę na telefonie – 19:33.
Zaczęłam wiec szukać jakichkolwiek ciuchów wyjściowych. Kiedy znalazłam ładną,
biała sukienkę, która sięgała mi do kolan zaczęłam się ubierać.
[oczami
Michaela]
Spokojnie Michi masz jeszcze
dzień żeby wygrać zakład. Dzisiaj na kolacji będziesz ciągle przebywał z nią, a
potem wiadomo… A już jutro o niej zapomnisz i 300 euro wpadnie do kieszonki.
Kończyłem
już zawiązywać muchę. Wyszedłem z pokoju i zauważyłem Jose. Podszedłem do niej.
-Pięknie
wyglądasz. – powiedziałem z zawadiackim uśmieszkiem.
-Ty też
niczego sobie. – uśmiechnęła się. Jak ona niesamowicie się uśmiecha… - Idziemy
już?
-Tak,
tak. – ruszyłem za nią i po drodze w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Jak
ona wyglądała w tej sukience to nie macie pojęcia!
Usiedliśmy
na naszych miejscach i Kuttin zaczął gadać o tym, że bardzo dziękuję wszystkim
bla, bla, bla… Ciągle patrzyłem się na Jose, była taka śliczna. Brązowe włosy
opadały jej na ramiona, a jej oczy wydawały się być szczęśliwe.
-Czemu się
tak na mnie patrzysz? – szepnęła nie odrywając wzroku od trenera.
-Nie
mogę? – zapytałem cwaniacko.
-Nikt ci
nie zabrania, tylko czemu na mnie? – teraz odwróciła się w moja stronę, a nasze
spotkały się. Mówiłem już, że ona ma najpiękniejsze
oczy jakie kiedykolwiek widziałem?
-Nie ma
tu innej tak pięknej dziewczyny. – uśmiechnąłem się rozmarzony.
-Hayboeck!
– nagle rozbrzmiał wrzask Hainza.- Nie gadać mi tu z Josephine! – zaśmiałem się
pod nosem do dziewczyny i widziałem, że ona zrobiła to samo. Czułem się jak nastolatek,
który przyszedł do domu późno i dostał opieprz od rodziców. Tak właśnie było
przy niej.
Na
kolacji jedliśmy, bawiliśmy się i śpiewaliśmy. W jakimś momencie przyszli nawet
Niemcy i zabrali mi moją Jose. Straszne uczucie…
[Oczami
Josephine]
Przyszli
i oni. Jeden z moich ulubionych Teamów. Poprosili mnie na chwilę i pogadali.
Wydawali się być ok. Andreasa już znałam więc to z nim najwięcej rozmawiałam. Po
15 minutach wróciłam do Michaela. Kiedy tylko się na niego spojrzałam od razu uśmiech
wszedł mu na twarz.
-Już myślałem,
że zostaniesz tam z nimi do rana.
-Spokojnie.
– zaśmiałam się. – Chcieli tylko pogadać.
-No dobrze.
Czy mogę w końcu poprosić panią to tańca? – zapytał, a ja stałam tam jak jakaś
idiotka.
-Oczywiście.
– odpowiedziałam ze szczerym uśmiechem.
Przetańczyliśmy
chyba ¾ kolacji, a i tak świetnie się bawiliśmy.
W końcu poszliśmy do swoich pokojów. Żegnałam się z blondynem chyba jakieś pół
godziny. Czasem mnie wkurza, ale jest kochany. Rzuciłam się na łóżko. Schowałam
sukienkę i buty do walizki i definitywnie ja zapięłam. Położyłam się spać w bieliźnie.
Przykryłam się kołdrą aż pod brodę i dość szybko zasnęłam rozmyślając o moim blondasku.
Następnego
dnia wstałam wypoczęta. Wzięłam szybciutki prysznic i ubrałam się w ciuchy,
które przygotowałam sobie wczoraj rano. Sprawdziłam jeszcze czy na pewno wszystko
wzięłam i wyszłam uprzednio zamykając drzwi. Na korytarzu zauważyłam Gregora,
więc podbiegłam do niego z moimi tobołami i uśmiechnęłam się. W tym samym momencie
wybuchliśmy śmiechem. Poszliśmy na dół i tam czekaliśmy na innych. Pogadaliśmy
o sprawności skoczków i nim się obejrzeliśmy hol był pełen ludzi. Postanowiłam pójść
jeszcze do łazienki i pognałam do mojego pokoju (dzięki Bogu, że jeszcze nie
oddałam tego klucza). Usłyszałam jakieś rozmowy. Rozpoznałam głos Michaela,
Andreasa, Wanka i Freunda.
-Czyli
nie wygrałeś zakładu! Dawaj 300 euro za tą „trudna laskę” – zaśmiał się Wank
bodajże.
-Właśnie
Hayboeck. Nie zaliczyłeś jej więc to my wygraliśmy.
-Skąd
mogłem wiedzieć, że się w niej zakocham? – usłyszałam głos Austriaka, głos
pełen wyrzutu, ale jednocześnie troski.
-A ciul
mnie to obchodzi. Dawaj kasę! – podniósł głos Severin.
-Chłopacy
dajcie spokój. Serio się zakochał i nie chciał robić przykrości Josephine.
- Zamarłam. To znaczy, że się o mnie założył.
Co za dupek! Jak? Jestem warta dla niego tylko 300 euro, nic więcej. Szczur,
dupek (ale to już chyba było), pasożyt, koński gnój. Mogłabym wymieniać dalej,
ale weszłam do holu i podeszłam do chłopaków.
-Wiedzieliście
o tym zakładzie? – podniosłam lekko głos. Musiałam powstrzymywać łzy. Zrobili
zdziwione miny.
-Jakim
zakładzie? – zapytał Stefan.
-Michael
założył się z Niemcami o 300 euro, że zaliczy mnie do końca konkursu. –
powiedziałam, ale pod koniec głos mi się załamał. Przytulili mnie i pocieszali.
W końcu na dół zszedł i on.
-Chłopacy,
– zwróciłam się do Austriaków. – tylko proszę, nie mówcie mu o tym. Sama to
zrobię.
Oni
tylko unieśli ręce w geście poddania się i zaczęliśmy rozmawiać o konkursach.
Cały czas byłam przybita, jakby ktos wbił mi nóż w serce, ale starałam się być silna
[oczami
Michaela]
Jose
była jakaś przybita. Nie odzywała się do mnie w ogóle. Dziwne, przecież wczoraj
było tak pięknie. W drodze do domu siedziała i myślała. Może cos się stało?
Może coś z rodziną? Nie mam pojęcia. Zapytam się już jak wylądujemy, bo teraz
nie mam siły.
Hello!!!!!!!
Musiałam napisać ten rozdział dzisiaj, bo jutro (kolejna SUPER wiadomość) wyjeżdżam
do Niemiec na około 2 tygodnie. Nie będzie tam Internetu, więc będę kolejne
rozdziały na kartkach chyba pisać haha :D Dzisiaj przyszły mi bilety na LGP!!
<3 Będę tylko na indywidualce, bo na dróżynówkę nie było już miejsc, ale najważniejsze,
że tam będę. Mój pierwszy konkurs O.o
A teraz
trochę na temat fabułyyy!!!
Jose
usłyszała o zakładzie i co? I dupa blada! Teraz Michi będzie musiał o nią mocno
powalczyć, bo inni będą chcieli mu ją zabrać. Jeśli w ogóle Jo powie mu o
zakładzie. Jeśli w ogóle spotkaja się przez następne pół roku.
Jaka ja
jestem zła buahahaha! :DD
Do następnego!
Widzimy się niedługo! ;**
Hej. Bardzo fajny rozdział jak i poprzednie . Liczę na dalsze rozdziały . Proszę informuj mnie o kolejnych rozdziałach w zakładce spam http://fettnerslife.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam do czytania tego bloga . Dopiero zaczynam .
Dziękuję za miłe słowa. Pewnie, że wpadnę poczytać :))
Usuń